wtorek, 20 sierpnia 2013

''Dwa tygodnie'' - Roz. 1


Wybaczcie za błędy ortograficzne itp, pierdoły na które nie zwracam uwagi >,< Nie są dla mnie zbyt istotne, tak samo jak reszta szkolnego materiału, do którego nie mam głowy ;P

POMYŚLAŁBY KTO…

Siedziałam pod pokojem dyrektora. Już nie raz tutaj lądowałam, i siedziałam czasami całą godzinę ,aby w końcu wejść do jego gabinetu. Leciała mi cała lekcja, co nie powiem, było nawet dobre. Sama na pustym, cichym korytarzu bijąca się ze swoimi myślami. W międzyczasie obmyślałam co mu powiem, albo jak przedstawię swoje argumenty żeby po raz kolejny wyszło na moje. Nasz kochany Dyrcio w tych sprawach był jak wyjątkowo małe łatwowierne dziecko. Wystarczy że mu powiesz co ci na leży na sercu, upiększysz paroma szczególikami, i prawie się popłaczesz, a będzie ci jadł z ręki. Więc w sumie, nie miałam się czym przejmować.
Oczywiście znów zagięłam naszego nauczyciela historii sztuki, w wyniku czego, kazał mi po prostu wyjść z Sali i udać się prosto pod ów pokój. Pff… To nie moja wina, że jestem lepiej przygotowana na lekcje niż on sam.  Poszło o znajomość mitów greckich. Przerabiamy teraz antyczny Rzym w czym akurat jestem dość dobra. Praktycznie to, nie powinno mnie tu teraz być. Powiedziałam, mu tylko iż przekręcił nazwę i rok powstania antycznego stylu, a to nie było aż tak wielką uwagą, jak to on określił. Jest chyba zbyt nerwowy, jak na ten zawód. Rozumiem, że artysta ma być emocjonalny, ale nie do przesady…
O proszę! Co ja widzę! Nasz gwiazdor, podrywacz, i pozer przygruchał sobie nową dziewczynę? Co tydzień inna? No, widzę że jest nawet lepszy ode mnie. Widać że wymknęli się oboje podczas wykładu. Tą rudą kojarzę z malarstwa. Wydawała się zbyt fajna aby współfalać  się z takim gówniarzem. Tak, jak już zauważyliście mam dość nie pochlebne zdanie o naszym Bartku.
Już w dzieciństwie musiałam być obciążona jego osobą. Chodziłam z nim do przedszkola, podstawówki, gimnazjum oraz liceum… Do tego nasze mamy jak na złość się przyjaźnią i za każdym razem kiedy się z nią spotykam, muszę wysłuchiwać nowych plotek na temat problemów wychowawczych jego matki. Jeżeli mam byś szczera, to dobrze mieć tajne informacje na temat wroga, tylko żadna przyjemność kiedy nie można się  tym dzielić z innymi. Nawet nie chce sobie wyobrażać co zrobiłaby mi mama gdyby dowidziała się że komuś o tym powiedziałam.
Ale wracając do jego skromnej osoby, to muszę przyznać że nie ma za grosz wyczucia. Mniej więcej parę metrów ode mnie, licząc na oko, jakieś dziesięć, stał na środku korytarza obejmując nieznajomą dziewczynę i bezczelnie się z nią całował nie zważając na moją obecność. A ja równie tak samo bezczelnie się na nich patrzyłam i oceniałam najmniejszy ruch. Mi też nie wiele brakowało. Nie mówię, że jestem jakaś nie wychowana, tylko raczej że jestem po prostu złośliwa. Mierzyłam ich wzrokiem od góry do dołu i mogę się założyć że Bartek doskonale o tym wiedział. Robił to przy okazji i mi na złość, bo wiedział jak bardzo go nienawidzę. Na moje szczęście po chwili, z gabinetu wyszedł dyrektor.
- A to znowu ty? – zapytał znudzony, zupełnie tak jakby mój widok jego  męczył.
Skinęłam lekko głową i już miałam wejść, kiedy jego wzrok skierował się na dochodzącego do finału Bartka.
- Przeprasza bardzo! Czy wy dwoje nie macie teraz przypadkiem lekcji?!
Obydwoje jak na komendę obrócili się zmieszani i jako pierwszy przemówił Bartek:
 - Tak, proszę pana. Przepraszamy, już nie będziemy więcej przeszkadzać.
- O nie mój drogi! Zapraszam do mojego gabinetu, a z tobą młoda damo, pomówię później. – powiedział i zaprosił ruchem dłoni do pomieszczenia
- To może ja przyjdę później – zaproponowałam grzecznie
- Nie- zaprzeczył gwałtownie – Nie myślcie sobie, że będę na was tracić dwie lekcje. Mam ważniejsze rzeczy niż użeranie się z młodzieżą. No już wchodźcie.
Usiadłam potulnie na stojącym obok biurka krześle i głęboko odetchnęłam. Będę musiała teraz odwalać scenkę przed tym wybrykiem natury. Świetnie. Jakby wystarczającą karą nie była jego obecność…
- A więc… Liliana Maj hmmm? To już chyba czwarty raz w tym miesiącu? – zaśmiał się cicho, a obok siebie mogłam usłyszeć pogardliwy śmiech tego wymoczka
- Tak, proszę pana.
- Co stało się i tym razem?
- Drobna wymiana zdań, nic więcej.
- Drobna wymiana? – przyjrzał mi się uważnie – czy może znów przewyższyłaś pana Makarego?
- Nie ujęłabym tego w ten sposób.
- W takim razie, jak brzmi twoja wersja wydarzeń?
- Delikatnie zwróciłam uwagę na błąd który popełnij  nasz wykładowca.
- Jaki to był błąd?
- Drobnostka, w postaci złej daty i nazwy.
- Tylko tyle?
- Tak, proszę pana.
- W takim razie, jesteś wolna. Nie widzę niczego złego, w tym co zrobiłaś. Człowiek, jest człowiekiem i nie każdy z nas jest nie omylny.
- Dobrze. Dziękuję, dowidzenia. – wstałam i już chciałam wyjść, kiedy mnie zatrzymał
- Albo, Poczekaj chwilę. Odprowadzisz naszego kolegę, pod klasę aby po drodze znów nie spotkał jakiejś swojej koleżanki. – powiedział z kpiącym uśmieszkiem
Usiadłam z powrotem rozczarowana. Dyrektor zaczął przepytywać delikwenta, z tego co robił, kiedy robił, z kim, po co itp. Na koniec sprawił mu typową reprymendę, i zapisał jeszcze uwagę w jego aktach. U mnie nigdy do czegoś takiego nie doszło, i  akta były czyste niczym łza.  Coraz bardziej mogłam przypuszczać że dyrektor ma do mnie po prostu słabość... powinnam się bać czy może cieszyć?
Po pięciu minutach naroście skończył, a ja w skowronkach wyszłam z gabinetu uważnie obserwując mojego kolegę. Wysoki. Blond włosy. Zielone oczy. Luźny niebieski sweterek, czarne vansy i rurki. Hmmm… Gdyby nie był takim dupkiem mogłabym nawet coś pomyśleć, ale w tej chwili to idiotyczne. Nie mam takiej potrzeby aby zawracać sobie nim głowy.
Wyszliśmy, a dyrektor wręcz z hukiem zamknął za nami drzwi. Poszłam śmiało przed siebie w kierunku jego klasy, ale że nie słyszałam za sobą, żadnych kroków, przystanęłam i popatrzyłam w tył.

- Idziesz? – zapytałam stojącego z błogim uśmiechem na ustach Bartka. Nie odpowiedział. Oczywiście dalej tam stał i przyglądał mi się bezczelnie a mi po prostu ciśnienie skakało niczym dziecięca huśtawka. – nie będę mówiła do ciebie dwa razy
- Jesteś urocza jak się złościsz wiesz? – zaczepił zadziornie
- Stać cię na coś lepszego.
- Oj, nie bądź na mnie taka zła.
- To nie moja wina że jesteś chodzącym idiotą.
- O! Ostra – zamruczał
- I tak już wystarczająco się upokorzyłeś, możesz skończyć.
- Od kiedy to kobieta mi mówi co mam robić?
- Hmm, może od…– popatrzyłam na zegarek –teraz?
- Uhuhu – udał śmiech – śmieszna jesteś.
- Wiem, i w przeciwieństwie do ciebie nikt nie musi mi tego udowadniać.
- Sądzisz że ja potrzebuję?
- O mój kochany, ja bardzo wiele rzeczy o tobie sądzę i gwarantuję ci że nie chciałbyś poznać choćby ich połowy.
- Aż tak mnie nienawidzisz? – zapytał z miną niewiniątka
- Po tylu latach, ‘’nienawidzę’’  to chyba, za lekkie słowo.
- Czyli jest gorzej niż myślałem? - Lekko skinęłam głową. – czemu?
- Czemu? Nie rozśmieszaj mnie!
- Ale ja naprawdę pytam.
- Nie. Gdybyś naprawdę pytał, zrobiłbyś to już dawno temu. Podszedłbyś do mnie, i przeprowadził ze mną rozmowę na poziomie, bo bardzo dobrze wiem że cię na taką stać. Nie robisz tego naprawdę. Nic co w twoim życiu nie jest naprawdę – powiedziałam  na odchodne i weszłam w końcu do swojej klasy. Czułam że to właśnie tutaj,  jest  o wiele bezpieczniej niż na zewnątrz.


2 komentarze:

  1. SOPHIE !!!!!

    DAJ KOLEJNY,
    DAJ KOLEJNY,
    DAJ KOLEJNY !!!!

    PLIISS !!!
    ( zabijesz mnie za spojlerowanie ale Ty i tak znasz wcześniejszą wersję moich "Pammiętników". więc wiesz że u mie tak samo Draco się użerał. )

    MANIACZĘ :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem spoko ;) Masz tylko kilka błędów i nie wiem czy serio jest takie słowo jak '' współfalać '' chyba chodziło o spoufalać ;) Ale fajne opowiadanko ,dobrze się czyta ;)
    A moim zdaniem ,błędy ortograficzne ''i te inne pierdoły'' są istotne ;) Historia ,opowiadanie czy fafik piszemy naszym językiem . Słowa układają się w zdania a zdania w fabułę i to jest piękne . Ale może takie być tylko jak wszystko do siebie pasuje ,a do tego wszystko musi być poprawne ;) :*

    o~*~o

    OdpowiedzUsuń

Bądź szczery, tylko to ;)