środa, 6 listopada 2013

''Dwa tygodnie'' - Roz. 16


Napisałam! W końcu napisałam! >.< Ignis, dziękuj mi że wczoraj zmarnowałam na to 2,5h XD Wiem, nie widać ;p Zobaczcie sami i dajcie znać czy wszystko jest jasne bo bardzo chciałam żeby tak wyszło ;)


PRZESZŁOŚĆ NIE JEST PROSTA

Jak każda szanująca się dziewczyna, po dostaniu kosza, zakopałam się z powrotem w kołdrze, wyjęłam lody miętowe z kawałkami czekolady ( małe opakowanie z Grycana kosztowało 15zł, ale moje skołatane nerwy kosztowały zdecydowanie więcej) i włączyłam MTV by ponaśmiewać się z Jersey Shore, czy jak to tam się nazywa. Patrząc na ich szalone i pełnej zabawy życie, mogłam stwierdzić że im jest o wiele, wiele łatwiej. Nie przejmują się czy ktoś ich kocha, czy nie kocha, czy ktoś ich rucha, czy nie rucha, czy ktoś ich całuje, czy nie całuje. IM JEST WSZYSTKO JEDNO. I tego im właśnie zazdroszczę.
Mi nie było wszystko jedno.
Po niecałej godzinie zasnęłam, chcąc skończyć ten dzień jak najszybciej. W końcu kiedyś ktoś mądry stwierdził że następny dzień będzie lepszy. Chciałabym w to wierzyć.

Mogłam przysiąc że ktoś bawił się moimi włosami, a ja byłam sama tak rozpalona ( od gorączki! ), że ledwo zwracałam na to uwagę. Nic mi się nie chciało. Dosłownie nic! Otworzenie powiek było równie męczące co robienie tych co tygodniowych testów sprawdzających, w gimnazjum. Kiedy w końcu moje gałki, chwyciły trochę światła, zobaczyłam siedzącego przy sobie Bartka. Jeszcze tego brakowało, żeby i on mi zatruwał teraz życie.
- Idź sobie- mruknęłam
- Ja też się cieszę, że cię widzę.
- Idź sobie.
- Znów masz chandrę?
- Idź sobie.
- Odpowiedz na moje pytanie.
- Idź sobie – odwróciłam się na drugi bok, nie chcąc go oglądać. Za bardzo przypominał Szymona i samego siebie.
- Czyli mam sam zgadywać?
- Rób se co chcesz.
- Dosięgła cię ręka przeszłości i teraźniejszości?
- Zawsze byłeś kiepskim poetom – burknęłam – ale, tak.
- Chcesz o tym pogadać?
- No z tobą na pewno nie!
- A to ciekawe, wiesz? Bo Szymon mi coś wspominał o tym, że do niego dzwoniłaś.
Serce na chwile przystanęło i momentalnie pojawił się promyk nadziei na tle ciemnego jak noc horyzontu. Taaa.. ze mnie też jest słaba poetka.
- Co właściwie mówił? – udałam obojętność, choć za cholerę mi to nie wyszło
- A a a!- pokiwał mi palcem, przed twarzą – najpierw ze mną pogadaj.
- Czemu ci tak na tym zależy no?
- Bo doskonale wiem, że jak masz zły humor to będziesz to w sobie tak długo dusić, że potem wybuchniesz w nieoczekiwanym momencie, zabijając wszystko po drodze. W tym przypadku i mnie – uśmiechnął się łobuzersko
- Co mam ci właściwie powiedzieć?
- Dlaczego znów masz zły humor.
- Twój braciszek dał mi kosza, z resztą to już chyba wiesz. – machnęłam ręką, podnosząc się.
- Ja ci już nie wystarczam?
Popatrzyłam na niego wzrokiem mordercy i rozglądnęłam się w poszukiwaniu jakiejś broni.
- Wystarczałeś przez długi, i to chyba aż za długi czas.
- Wciąż to wspominasz? – zapytał zrezygnowany otwierając puszkę  z piwem
- Tak! – krzyknęłam ze złością, a jego obojętność doprowadziła we mnie do wrzenia. Jeżeli chce rozmowy to proszę bardzo! Będzie miał taką rozmowę, że nigdy jej nie zapomni! – ty nie wspominasz czegoś takiego prawda? Przecież wymienianie dziewczyn, jest dla ciebie jak wymienianie skarpetek! Mnie nosiłeś trochę dłużej, ale musiałam ci się akurat znudzić w dniu studniówki co nie? Nie mogłeś tego zrobić po nim, albo chociażby przed nim, prawda?! Nie! Ty musiałeś akurat w tym cholernym dniu, pocałować Karolinę na moich oczach, przy naszej ulubionej piosence! Wiesz jak się poczułam?! Jak jakaś szmata! Jakbym nie różniła się niczym od tych innych pustych lalek którymi bawiłeś się w gimnazjum. Po co, dawałeś mi nadziej że jestem inna i że chcesz być ze mną już na zawsze?! Po co mydliłeś mi oczy, takimi słodkimi aż do obrzydliwości słówkami!
- Bo cię kochałem.
- Kochałeś! Ty chyba nawet nie wiesz co znaczy to słowo! Bezczelna gnido, nienawidzę cię za to że rozwaliłeś mi połowę życia licealnego, spędzając ze mną czas! Żałuję tamtych dni! Żałuję że poznałam ciebie i że się zgodziłam na bycie z tobą!
Milczał.
- Nic mi nie powiesz? Nawet durnego przepraszam mi nie powiedziałeś po tamtym. Z resztą i tak pewnie byłoby nie szczere. Dlaczego to w ogóle w tedy zrobiłeś?!
- Nie wiem.
- Ja chyba źle słyszę!  Nie wiesz czemu zniszczyłeś mi życie?! Ty gnoju! Wyjdź, nie chce cię teraz widzieć.
- Ale ja wciąż cię kocham.
- Oj, przestań!- machnęłam zezłoszczona ręką -  Wiesz jak to teraz brzmi?! Jak z tych tanich brazylijskich komedii, których nie lubisz!
- Ale to prawda.
- Co mnie to obchodzi?
- Wiem że cię to obchodzi, bo normalnie nie chodzisz codziennie przewrażliwiona. Widać to u ciebie na kilometr! Nie możesz uciekać przed prawdą.
- Gówno o mnie wiesz! I mogę sobie uciekać ile chcę!
- Myślisz, że dlaczego tak bez przerwy się o ciebie starałem co? Po co podrywałem te wszystkie dziewczyny, najczęściej na twoich oczach? Dla zabawy? Nawet dziewczyny powiedziałaby ci, że coś jest na rzeczy. I dobrze o tym wiesz tyle że nie chcesz, do tego wracać!
Tym razem to ja byłam tą milczącą. Bo jak tu coś mówić kiedy, w twojej głowie, kłębi się tyle wyrazów że nie jesteś w stanie wybrać żadnego sensownego.
Zastanawiałam się co mam zrobić, bo słowa nie wchodziły w tej chwili, ani trochę w grę. Wahałam się przed wyborem uderzenia go twarz lub pocałowania go. Każde moje działanie byłoby w tej chwili idiotyczne. Dlatego wciąż siedziałam cicho…
- Wiem że to może być durne, i pewnie się nie zgodzisz ale trudno. Chcesz być moją dziewczyną drugi raz?
Nie. Ja chyba śniłam. Po prostu nie wierzyłam… ŻE DOROSŁY FACET PYTA SIĘ MNIE CZY BĘDĘ Z NIM CHODZIĆ, DOSŁOWNEI JAK W PRZEDSZKOLU! Czy on się dobrze czuje? Czy on siebie w ogóle słyszy?!
- Nie. – odpowiedziałam z trudem zatrzymując uśmiech
- A czy chociaż możemy zacząć od początku?
- Wątpię.
- Wiem, że chciałabyś.
- Nic nie wiesz.
- A na małe wyjście do kina dasz się namówić?
Roześmiałam mu się prosto w twarz i oznajmiłam
- Jeżeli do pojutrze wyzdrowieje, to tak. Ale nie łudź się, bo to jest raczej niemożliwe.
- Zobaczymy… - dodał tajemniczo po czym wstał oddalając się do kuchni
- Ty chyba nie wiesz co mówisz- powiedziałam już za nim

To dziwne, i śmieszne zarazem, że tak skończyliśmy naszą rozmowę, która przeradzała się, a raczej miała szanse przerodzić się w coś, większego i możliwe że bardziej moralnego. Tym czasem ja wydarłam się na niego stanowczo za głośno, przez co moje gardło teraz ubolewało, a on zrobił z siebie idiotę prosząc o rzecz niemożliwą.
Fakt faktem jest, że przez dzisiejszą noc, będę musiała to wszystko jeszcze raz przemyśleć. To zdarzyło się za szybko i jakoś tak niedokładnie. Nie w moim stylu. Czy tak właśnie godzą się pary? Czy była jakiś schemat, który by to opisywał? Bo jeżeli tak, to z pewnością go złamaliśmy.