poniedziałek, 2 września 2013
''Dwa tygodnie'' - Roz. 8
Hejo ;D Po mimo tego, że przez cały weekend leże w łóżku i próbuję wyzdrowieć, z cholernej jelitówki, czy czego tam innego, to jednak udało mi się trochę chwycić weny, więc naskrobałam co nie co. To tak na otarcie łez przed szkołą ^^ Nie dajcie się stłamsić drugiego września ;)
MYŚLU,MYŚLU
W ten sam dzień, dostałam telefon on Davida. Wiedział o wszystkim, bo zaraz po tym jak opowiedziałam o sytuacji Zośce, ona do niego zadzwoniła. Nie to żebym to jakoś specjalnie potępiała dobry kontakt wśród rodzeństwa, ale trochę dyskretności by się przydało. W każdym razie, chciał się ze mną jak najszybciej zobaczyć, by obgadać parę rzeczy, bez których się podobno nie obędę podczas tych dwóch tygodni. Zgodziłam się , choć niechętnie, bo najlepiej siedziałabym teraz w wannie, sącząc sok pomarańczowy, rozważając wizytę u psychologa. Ale w końcu, David był moim przyjacielem i jego złote rady, dotyczące natury płci męskiej były jak tytanowe opancerzenie, na nadchodzącą wojnę… Więc nie ważne co bym teraz wolała, na spotkanie musiałam iść.
- Pamiętaj by się zamykać na noc. Najlepiej na klucz i dodatkowo na kłódkę. Nie chcemy byś zaszła przedwcześnie w ciąże. Faceci w jego wieku, są napaleni jak dziki na trufle. – radził David a ja szłam u jego boku i słuchałam niczym pilna uczennica- co do kontaktów i jakichkolwiek rozmów, ograniczałbym się na twoim miejscu do ‘’Cześć’’ i ‘’Dobranoc’’. No, ewentualnie możesz się go pytać co chce na śniadanie, oczywiście jeżeli będziesz za niego gotować. Ostatnio czytałem artykuł, że kobieta gotując w kuchni dla faceta, pokazuje że jej na nim zależy przy okazji ujawniając jej życiowe powołanie, jako gosposię domową. A tego, zdecydowanie nie chcę. Ani ty, ani ja, ani nikt inny. Wszyscy doskonale wiemy, że nie żyjesz po to by…
- Davida. Skończ, proszę cię. Rozpędzasz się – upomniałam go wiedząc czym to się zaraz skończy.
- Ja tylko…
- … przedstawiam jak może potoczyć się twoja przyszłość – dokończyliśmy razem. Mówił mi tak zawsze, kiedy tylko sprawa mogła wymknąć się delikatnie spod kontroli (np. w tedy kiedy brakło mi środków na karcie, a przede mną stały piękne beżowe botki, w promocyjnej cenie).
- Nie martw się. Zawsze mogę spać na balkonie – zaśmiałam się
- To też odpada. Dostaniesz zapalenia jajników i nie będziesz miała dzieci. Na razie się do tego nie śpiesz, ale nie sięgajmy po radykalne rozwiązania.
- Przeczysz samemu sobie.
- Ale wiesz o co mi chodzi, no – on również się zaśmiał – a teraz, tak na poważnie Lil. Czemu się zgodziłaś?
Oho… David właśnie ugodził w mój czuły punkt, o którym istnieniu wiedziałam tylko ja. Chociaż jakby się w to zagłębić to nawet ja nie wiedziałam. Żałosna nawet pod względem słabych punktów.
- Czy ja wiem… Poniekąd wielki plan dziewczyn miał na mnie wpływ, a poniekąd …- zawahałam się a przyjaciel zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na mnie.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć że ty coś do niego czujesz?
- Ile ja bym oddała żeby mieć co do tego pewność.
Westchnął, a ja zaraz po nim.
- Tylko nie mów Jagodzie i reszcie – ostrzegł mnie – ja to zrozumiem, bo wiem na jakiej zasadzie działacie. Nie wiadomo jak byście się wystrzegały i chroniły to i tak kiedyś w końcu pękniecie.
- Ale ja nie chce już pęknąć! – krzyknęłam histerycznie a parę przechodniów popatrzyło na mnie dziwnie. Nie dziwię im się. Sama bym na siebie teraz tak popatrzyła
- Spokojnie Lili. Jeszcze do niczego nie doszło. I… nie wierz że to mówię, bo normalnie jestem temu przeciwny, ale… jeżeli będziesz trzymać się wspomnień, to bomba tak szybko nie wybuchnie.
- A jeżeli to nie da rady?
- To w tedy ściągniemy saperów i się zobaczy.
- Nie martwić się na przyszłość?
- Dokładnie. – potwierdził
- Dalej się sobie sama dziwię że się na to wszystko zgodziłam…
- Najwidoczniej tak musiało być. Twoje sumienie to jeszcze nic, gorzej z rodzicami. Zastanawiałaś się jak im to wytłumaczysz?
- Tak trochę. Powiem, że był w potrzebie bo nie ma kasy na czynsz i tyle.
- A jak twoja mama zadzwoni do jego mamy? Przecież się przyjaźnią…
- Nie zadzwoni. Jego rodzina jest obecnie za granicą na przedwczesnych feriach w Hiszpanii.
- Czyli szansa że w to uwierzą jest dość duża?
- Raczej tak. Po za tym mama i tata go lubią.
David odetchnął głęboko, ale tym razem jakby z ulgą. Dla mnie to też było na rękę, bo jeden problem był z głowy. Teraz musiałam się z nimi tylko spotkać i przedstawić sytuację, ale to zrobię za parę dni, kiedy moje nerwy będą w stanie dopuścić mnie do głosu.
Byłam cała spocona, zdenerwowana i przewrażliwiona. Nie miałam nawet jak się rozpiąć, (nie mówiąc już o oddychaniu) bo moje ruchy ograniczały się tylko do drapania najdłuższym paznokciem w udo. I jeszcze ten tłok… jeżdżę już miejskimi środkami transportu, od czasów gimnazjum i powinnam już być przyzwyczajona do tych fantastycznych miejskich standardów, ale nie. Ja dalej żyję nadzieją że to się kiedyś zmieni.
po dwudziestu minutach sterczenia między rasowym plastikiem, a ulicznym łachmaniarzem ( mieszanka zapachowa zmuszała mnie do oddychania swoim szalem z wełny ) stwierdziłam, że stanie w autobusowych korkach, stawia ludzi przed wyborem bezmyślnego gapienia się w szybę lub równie bezmyślnego nurkowania w swoje myśli. Tak więc ja, Liliana Maj, postanowiłam wybrać opcję numer dwa i zobaczyć jak moje życie będzie wyglądać od jutra.
Jego wizja nie przedstawiała się zbyt dobrze. Biorąc pod uwagę obecne warunki, każdy aspekt, każdego pojedynczego dnia, będzie mnie zmuszał do wyskoku z okna. Poczynając od ranków… będę musiała wstać wcześniej by nie zajmować łazienki dla niego- wcześniejsze ranne wstawanie, nie należy do bezpiecznej opcji… jeżeli nie prześpię równo ośmiu godzi, zagryzę potem z niewyspania. Oczywiście zawsze mogę iść do łazienki po nim, ale to też odpada. Jak znam życie wyperfumuje się tak, że w nie zostanie w niej chociaż krzta tlenu, a potem ja padnę w niej na zawał ( męskie perfumy działają na mnie jak środki znieczulające). Także więc nie mogę pozwolić sobie na to by moja ukochana łazienka, stała się teraz dla mnie niczym komora gazowa.
….I oczywiście kończąc na wieczorach, które będą przypominać noce w afrykańskich dżunglach, gdzie gazela próbuję uciekać przed jaguarem (czyt. Gazela-ja, uciekająca przed jaguarem- Bartkiem). Może faktycznie rozważę pomysł zamykania się na kłódkę? Ale chwila… u mnie jest przecież tylko jeden duży pokój… Boże, zlituj się nad moją głupotą, bo sama nie jestem w stanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Sophie wytłumaczysz mi czemu po rozdziale siódmym jest od razu rozdział dziewiąty ??? :) to taka drobna uwaga bo sprawdzam czy jest coś nowego więc raczej bym nic nie ominęła. ;)
OdpowiedzUsuńdruga : jak zawsze ponowię swoją prośbę : oddaj mi kropelkę talentu :D
pozdrowienia i miłej szkoły :)
o~o