piątek, 6 września 2013
''Dwa tygodnie'' - Roz. 10
ŻE JAK?
- Śpisz?
- Nie.
- Czemu?
- Bo nie.
Taka konwersacja trwała od dobrej 23:00 kiedy, ogłosiłam ciszę nocną Liliany Maj. Po mimo licznych sprzeciwów że jest za wcześnie, i że można jeszcze gdzieś wyjść , zgasiłam światło czym skończyłam jakiekolwiek dyskusje. Oczywiście nie poddał się tak łatwo. Piętnaście minut potem stanął w progu salonu, świeży i nowy, tak że czułam niemal zapach jego odżywki do włosów. (pomińmy fakt że był w samych bokserkach a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego klaty- całkiem wyrzeźbionej klaty, swoją drogą). Tuż po ułożeniu się na materacu, który był zdecydowanie za blisko mojej wersalki, wyjął swój biały pedalski iPhone i zaczął oglądać jakieś kreskówki, na szczęście na słuchawkach- co z tego że były tak głośne że wszystko słyszałam?
Przewróciłam się na drugim boku, by go nie oglądać, ale wytrzymałam tylko pięć minut… bo czułam na sobie JEGO wzrok, i wyświetlacz JEGO komórki. Jeżeli robił mi zdjęcie, to byłam w stanie teraz wstać i wyrzucić mu ten telefon przez otwarte okno, byle by poszedł w reszcie spać i dał mi spokój.
W kolejnych minutach (w których powyższa czynność trwała dalej) po prostu straciłam cierpliwość…
- Czego?! – krzyknęłam i uderzyłam w niego poduszką. Dostał w twarz lecz rękę z telefonem trzymał ciągle wyciągniętą w moją stronę. Zostawiłam ofiarę z boku, i zwróciłam wzrok na komórkę.
Dokładnie przyjrzałam się ekranowi i zobaczyłam, coś od czego moje oczy zaczęły wilgotnieć. Ze zdjęcie spoglądała na mnie moja bordowa kiecka w stylu lat osiemdziesiątych, a tuż obok niego ten seksowny czarny smoking i jego właściciel. Dekoracje, ludzie, my… ciągle żywi. Jakby nigdy nic się nie zmieniło.
- Ciągle pamiętasz – stwierdził, kładąc poduszkę z powrotem sofie
- Po co mi to pokazujesz? – spytałam drżącym głosem ‘’Ogarnij się Lil!! ‘’. Zasłoniłam telefon dłońmi.
- Nie bez powodu – odparł poważnie, zabierając mi go. To był TEN ton, który używał tylko przy rozmowach ze mną.
- To też wiem. Ale nie mam zamiaru brać udział w twoich gierkach, tylko chce wiedzieć o co ci chodzi. Jak długo zamierzasz ciągnąć gierkę zakochanego chłoptasia? Nie nudzi ci się to?
- Z tobą nigdy nie jest nudno. – przybliżył dłoń do mojego policzka, chcąc zetrzeć spadającą łzę. Odepchnęłam ją szybko.
- Nie chce już tych tanich tekstów Bartek!
- A czy to też jest tanie? – zapytał i złączył swoje wargi z moimi. Ciepłe i miękkie, tak jak zapamiętałam. Łapczywie łapały każdą część moich ust, a ja nieposłuszna Lili, nie stawiałam oporu, wręcz przeciwnie. Wplątałam swoje ręce w jego wilgotne włosy. Wciągnęłam jego zapach, a on rozszedł się po całym moim ciele. Zadziałał jak środek odurzający i znieczulający w jednym. Nie wiedziałam co robię. Po prostu chciałam być blisko tego nieczułego, kochanego, zimnego, gorącego, niekulturalnego, wspaniałego chłopaka. Przytulił mnie mocno do siebie tak że zaparło mi dech. Wtulił się w moją szyję i delikatnie zaczął obcałowywać tak jak zawsze...
- Kocham cię – wyszeptałam a trzy sekundy potem zdałam sobie sprawę co właśnie zrobiłam.
Lekko się odsunęłam.
- Coś nie tak? – spytał a moje serce rozpaczliwie zawołało że chce jeszcze raz. Nic z tego.
- To… to nie powinno się wydarzyć.- odwróciłam wzrok od tych szczenięcych oczu i przygryzła wargę
- Ale jednak się zdarzyło.
- Przepraszam – powiedziałam i wróciłam do siebie na łóżko. Cała odrętwiała z trudnością naciągnęłam na siebie kołdrę i przyłożyłam głowę do jaśka. Zapomnij. Zapomnij. Zapo…
- Lil? – milczałam – ja też Cię kocham.
Zapomnij tym bardziej.
Mój Boże… Nigdy nie myślałam że w mojej karierze rannych wstawań, doświadczę takiego ranka jak dziś. Istny kac. Bez picia, bez ćpania i bez czegokolwiek innego. Jakby moralny tylko za cholerę nie wiedziałam po czym…. Trzy sekundy potem mój wzrok padł na śpiącego obok – obok na podłodze! – Bartka…. Nie. Nie spałam z nim, nie. Dla pewności spojrzałam czy wszystkie elementy mojej piżamy są na miejscu. Tak, wszystko było w porządku.
Usiadłam powoli na łóżku i nagle mnie olśniło.
Pocałował mnie.
Cholera.
Pocałował mnie.
Ja pierdole.
Byłam teraz tego tak pewna, że wydawało mi się że ich ciepło ciągle zostało na ustach. Dotknęłam ich delikatnie palcami. Zrobiło mi się gorąco, a nogi zaczęły mięknąć tak jak wczoraj. To nie był sen, z pewnością.
- Dzień dobry – powitał mnie z błogim uśmiechem. Od razu powędrował wzrokiem na moje usta, i dotarło do mnie że wciąż się za nie trzymam – aż tak miło to wspominasz? Myślałem że nie chciałaś by to się wydarzyło.
Kolejny przebłysk. Tym razem, ja żałująca pocałunku, i jego końcowe ‘’kocham’’.
- Bo nie chciałam. Nie planowałam tego. – odburknęłam wciąż zarumieniona
- Takich rzeczy się nie planuje. – wstał z materaca i usiadł koło mnie na sofie – i co teraz Ichi?
Ichi… Wzdrygnęłam się na dźwięk swojej ksywki, o której wiedział tylko on i ja…
- Czemu mi to robisz? – spytałam jakbym miała się znów rozpłakać. Nie chciałam powtórki z wczoraj.
- Co?- zwyczajnie nie rozumiał. Co za idiota…
- Myślisz że pokażesz mi nasze zdjęcie, i powiesz do mnie tak, jak kiedyś to od razu rzucę ci się w objęcia?
- Siła wspomnień jest wspaniała, nie zapominaj o tym.
Plask. Na jego policzku został czerwony ślad.
- Jesteś bezczelny, jeżeli uważasz że poddam się ich wpływom. Na samą myśl jest mi niedobrze, że chciałeś tak obrzydliwym sposobem przekonać mnie do siebie. Nie odbudujesz niczego beze mnie.- rzuciłam mu w twarz, i zabrałam swoje rzeczy do łazienki. W wejściu zatrzymałam się i na zakończenie powiedziałam – od dziś TYLKO ze sobą mieszkamy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
powiem chamsko :
OdpowiedzUsuńwiedziałam że to się tak skończy :)
wiedziałam. po prostu wiedziałam :D
i cieszy mnie ze mój niewyparzony mózg ( o ile da sie go wyparzyć )
miał rację :)
czekam na kolejne Sophie.
nie zapominaj o tym ;)
miłej szkolnej rutyny i czasu na lekcjach i głównie na przerwach.
o~o