sobota, 22 lutego 2014
''Dwa tygodnie'' - Roz. 23 KONIEC
Tym oto ostatnim 23 rozdziałem kończę opowiadanie ;D Dziękuję wszystkim za zostawione komentarze ( w szczególności Ignis <3 ) i za wszystkie wejścia. Było ich niewiele ale i tak się bardzo cieszę :D :D
Dobranoc ;*
PEWNOŚĆ
Dziś wypadał dzień, w którym stawiałam wszystko na jedną kartę. A jak to z moją osobą bywa, musiałam się na taki dzień mentalnie przygotować.
Oczywiście moje mentalne przygotowanie ograniczało się głównie do malowania paznokci na czerwono (dawały mi niewiarygodną pewność siebie, której normalnie brakowało), robienia perfekcyjnych czarnych grubych kresek ( które odwracały uwagę od mojego trądziku na policzkach ) kręcenia włosów ( wyglądałam w nich słodko, jak to kiedyś określiła mama. A dzisiaj słodkość mi się niechybnie przyda.) oraz ubieraniu czarnych rurek i musztardowych botków z Wojasa. Tak, w tedy byłam zdecydowanie gotowa na zderzenie się z rzeczywistością. A dokładnie mówiąc na spotkanie z dziewczynami i zerwanie z Bartkiem.
Według naszego planu, opracowanego z Zośką, miałyśmy postąpić honorowo i po prostu przyznać się do ‘’błędu’’. Obydwie stwierdziłyśmy że nie chcemy się bawić w głupie wymówki, czy też kłamstwa. Wyznanie im prawdy jest jak najbardziej odpowiednie i na nasz wiek, jak to określiła ostatnio Zofia.
Tak więc, dziś wchodziłam do paszczy lwa bez mięsa.
Co do drugiej sprawy… jest ona jeszcze bardziej prostsza niż poprzednia. Możliwe że postąpię niemoralnie, aspołecznie i ordynarnie, ale taka właśnie jestem i nie zamierzam się oszukiwać by zadowolić kogoś kogo nawet nie kocham. Tak, nie kocham Bartka. Po mimo, że tyle lat wyrzekałam się swoich uczuć i okłamywałam do granic wytrzymałości, dzisiaj nareszcie mogę powiedzieć że nic do niego nie czuje. Te całe dwa tygodnie uświadomiły mi tylko to, że byłam z nim dlatego że chciałam spróbować jeszcze raz i odbudować coś co wydawało mi się kiedyś idealne i wieczne. Nie wiem czy to dobrze tłumacze… W każdym razie, to po prostu nie było to i żeby to zrozumieć potrzebowałam więcej czasu niż tak naprawdę chciałam.
Nie mam pojęcia jak mu to powiem i nawet tego nie planuje, jeżeli mam być szczera. Chce by to wyszło szczerze, bo tylko w tedy będę wiedziała że zakończyłam to właściwie, tak jak każda szanująca dziewczyna powinna zakończyć. Mama widząc co robię pewnie by mnie wyklęła na wszystkie strony… Cóż, pierwszy raz nie zamierzam się nikogo prosić o radę. Jestem pewna co chce zrobić.
A co jest najśmieszniejsze? To, że aby to zrozumieć, musiałam oglądnąć jeden film, który widziałam już tysiąc razy z mamą.
- Gdzieś wychodzisz? – spytał, kiedy dokańczałam właśnie malować sobie, moje odwracające uwagę kreski
- Tak, a ty idziesz ze mną. – oznajmiłam
- Mogłaś powiedzieć wcześniej – powiedział z wyrzutem. Ostatnio coraz częściej tak mówił a mi coraz częściej robiło się od tego niedobrze.
- I tak ubierzesz się szybciej ode mnie – burknęłam pod nosem i zaczęłam odliczać godziny, do momentu kiedy zniknie z mojego życia
To niewiarygodne jak moje uczucia się szybko zmieniają… Prawie jak przeceny w H&M.
- Gdzie w ogóle idziemy?
- Załóż tylko płaszcz, to długo nie zajmie.
Jestem okropna.
Byliśmy już jakieś dwadzieścia metrów od kawiarenki, kiedy zwolniłam teatralnie tempo i popatrzyłam mglistym wzrokiem na tego idiotę tuż obok mnie, który już nawet nie trzymał mnie za rękę. Jakby wiedział co się święci od samego końca.
- Pamiętasz jak mówiłeś, że kochasz mnie za tą szczerość? – zapytałam
- Tak – przytaknął spokojnie
- No… To teraz będę taka szczera dobrze? – nie czekając na jakiekolwiek potwierdzenie, zaczęłam mówić – Wiem, jak to wszystko wyglądało do tej pory, ale nie kocham cię. – odetchnęłam głęboko wydychając resztki ‘’amorków’’ – Czekałam tyle lat tylko po to by sprawdzić czy ponownie będzie nam ze sobą dobrze… Ale chyba nie ciągnie nas tak do sobie, jak jeszcze tydzień temu, nie sądzisz?
- Chyba tak.
- No właśnie… Nie wiem jak dla ciebie ale ja nie chce nas obydwojga oszukiwać. Chyba czas to skończyć.
- Zimna jak zawsze – powiedział z lekkim rozbawieniem a ja popatrzyłam się na niego ze zdziwieniem – wiedziałem że to długo nie potrwa. Wiedziałem to już po wczorajszym dniu. Nie umiesz ukrywać myśli, nie umiesz – zaśmiał się i przeczesał swoją blond grzywę
- Skoro tak, to czemu nic mi nie powiedziałeś?
- Chciałem żebyś miała pewność.
- Miałam ją wcześniej od ciebie – odgryzłam się ze złością
- Dobrze nie unoś się tak, kotku – szturchnął mnie palcem po nosie – Schowaj pazurki bo jeszcze kogoś podrapiesz – powiedział i obrócił się na pięcie idąc w drugą stronę. W ostatniej chwili chwyciłam go za ramię i rzuciłam:
- Walizki mają stać przed drzwiami czy sam sobie poradzisz? – zapytałam ze słodkim uśmiechem i poczułam niepohamowaną chęć do życia. Te ostatnie dwadzieścia metrów pokonałam lekka niczym słomiane sandałki z Tesco.
Kiedy weszłam do lokalu, miałam wrażenie że pomyliłam drzwi. Przy naszym stoliku, przy którym zawsze siadałyśmy w czwórkę, siedziała teraz szóstka osób. Trzy z nich były znajome, natomiast reszta już nie. Mój żołądek dał znać, że będzie to bardzo emocjonujące spotkanie…
- Lili! Kochana! Pięknie wyglądasz! Siadaj, poznajcie się! Paolo this is Lili! Lili to jest Paolo!
- Hi – powiedział z hiszpańskim akcentem i objął zaborczo Jagodę
- Hi, nice to meet you. – odpowiedziałam nieco zszokowana rozpinając płaszcz
- Teraz moja kolej! – Rozweselona Maja wstała od stołu, prawie rozlewając swoją kawę i przedstawiła mi jej chłopaka – Michała.
- Zośka! A ty na co czekasz? – zapytała zażenowana Jagoda
- My się już wszyscy znamy – odpowiedział spokojnie Szymon, siedzący tuż koło niej. Tamta wywłoka nie pokwapiła się by powiedzieć mi nawet głupie ‘’cześć’’.
- Och… widzę, że dużo się pozmieniało przez naszą nieobecność – powiedziała cicho Maja
- Trochę – przytaknęłam siadając na ramieniu jednego z foteli
- A gdzie twój chłopak? Nie pochwalisz się nam, tak jak Zosi? – zapytała lekko uszczypliwie Jagoda.
- Właśnie pakuje walizki. – oznajmiłam z szerokim uśmiechem
Swoją odpowiedzią wprowadziłam małe zamieszanie. Dziewczyny chciały najpierw wiedzieć czemu nie powiedziałam im o nim wcześniej, tylko dopiero teraz jak zerwaliśmy. Zaś potem zasypywały mnie i Zośkę opowiadaniami jak to wspaniale było na ich ‘’praktyko-wakacjach’’, gdzie z resztą poznały ich połówki. Były szczęśliwe, rozpromienione i spełnione. Takie właśnie chciałam je zawsze widzieć. Zaś Zośka zdawała się już do nas nie pasować. Wybrała własną drogę, na którą żadna z nas nie miała odpowiednich butów. W takich sytuacjach mówiło się po prostu trudno. W końcu na jedną okazję, nie będzie się kupować butów za trzy stówy prawda?
Całe spotkanie przebiegło w naprawdę miłej atmosferze, aż nie chciałam z tamtą wychodzić. Niestety czułam, że nie mogę zostawić swojego mieszkania na tak długo samego. Jeszcze Bartuś chciałby wyrazić swój ‘’gniew’’ na jednej z moich ukochanych ścian a tego bym mu nie podarowała. Zafarbowałabym mu te jego blond kłaki na rudy!
Wracając tramwajem dostałam SMS-a. Ani trochę zaciekawiona treścią spojrzałam na wyświetlacz komórki. Mętnym i zaspanym wzrokiem odczytałam:
‘’Nie jestem gejem. Wyskoczymy razem na kawę? - Dawid. ‘’
Po takim dniu, a raczej takich dwóch tygodniach dochodzę do jednego wniosku:
Jeszcze do wielu rzeczy muszę dorosnąć. Na przykład do takich jak, wyrobienie sobie karty stałego klienta w lokalu ‘’Miłość dla ułomnych’’.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
hmm ... rozwój wydarzeń ( znowu wredność i chamstwo mi nie pozwala ci tego nie powiedzieć ) jakoś szczerze mnie nie zaskoczył, nawet ich zerwanie jakoś mnie nie zszokowało. ale i tak nigdy nie mam tego braku szoku powieściom za złe.
OdpowiedzUsuńdobra .
po ty krótkim wstępie pora cię pięknie opieprzyć za o że tak długo to trwało.
więc tak :
rozdziały genialne,
postacie mają bardzo dobre realistyczne charaktery,
opowiadanie, dla mnie, jest jak tak trochę spisany pamiętnik,
język jest prosty przystępny i zrozumiały,
rozdziały mają genialną fabułę, detale etc.
ale.
ale to jedno ALE jest wielkie jak spadający na dno oceanu Titanic.
ALE trzeba było dłuugoo na nie czekać, zresztą zakończenia ten proces twórczy nie ominął.
( może to i dobrze, bo widać efekty pracy )
ale ..
czemu kazałaś czekać mi, jak i inny czytelnikom tak długo ?
o to mam do Ciebie, Sophie, pretensje. ( wiem że wena przychodzi kiedy chce ale czasami trzeba ją pozmuszać do odwiedzin )
więc.
wszystko bardzo fajnie ale CZAS pisania ...
twoja fanka teraz i na wieki wieków,
pozdrawiam ! :*