piątek, 21 lutego 2014

''Dwa tygodnie'' - Roz. 22


MIŁOŚĆ?

Moje urodziny. Naprawdę nie czuje całej tej wesołej i wielce urodzinowej aury. Jestem okropna, ale nigdy nie byłam dobra w te klocki.  Pewnie właśnie dlatego, za każdym razem, kiedy pojawiały się jakieś okazje do świętowania, słyszałam od mamy, że jestem aspołeczna i nie umiem się bawić. Dobrze, że ona jest społeczna! Tak, bardzo że czasami mam ochotę powiedzieć że nie jest moją matką! (szczególnie w tedy kiedy bije się w sklepie o niebieskie bluzki, których jest zagorzałą fanką)
Wstałam z nadzieją, że nie będzie pamiętał (Bartek, no bo kto inny). Przeszłam cichutko do łazienki, wzięłam zielony szlafrok i  w różowych skarpetach frote, poczłapałam do kuchni by zrobić sobie herbatkę i jakieś liche mało kaloryczne śniadanie. Już tam był. Stał oparty o blat kuchenki (pominę fakt iż w samych bokserkach)  i patrzył w okno zamyślonym ale równocześnie zaspanym wzrokiem.
- Hej – wysiliłam się na swobodny i świeży ton, który z rana wychodził mi tak samo jak nieprzypalanie kotletów na patelni.
- Cześć – powiedział sennie i ziewnął ordynarnie
Czy mój głos o tej godzinie był aż tak przygnębiający że trzeba było ziewać?
 - Jadłeś już?
- Nom.
- Aha, a herbatę lub kawę chcesz?
- Piłem.
- Okej…- powiedziałam zrezygnowana i zaczęłam  przygotowywać samotnie posiłek
Po chwili odszedł od  okna i przyniósł mi moją komórkę.
- Trzymaj, od rana przychodzą ci sms-y. – burknął nieco obrażonym głosem
- Rozumiem, że cię obudziły? – spytałam ze skruchą, domyślając się smsowych życzeń…  Głupie urodziny!
- Troszkę…
-Wybacz.
- Lepiej zobacz, kto się tam tak dobijał.
O niedoczekanie, mój panie… jeszcze mnie tak bardzo nie pogrzało, jak podczas wyprzedaży w ccc, aby mówić ci kto i co mi napisał, szczególnie że groziło by to dowiedzeniem się jaki mamy dziś dzień…
- Może później, chce coś zjeść. – odpowiedziałam szybko i schowałam komórkę do szlafrokowej kieszeni
- Jak zjesz, to się ubieraj i gdzieś się wybierzemy. Jest ładna pogoda.
Boże… Czy on naprawdę myśli że tekst pt ‘’ jest ładna pogoda, wyjdźmy gdzieś’’, serio zakamufluje oryginał pt’’ dziś są twoje urodziny , więc chce cię gdzieś zabrać’’? Może teraz wychodzi jego uwewnętrzniony idiota?

Zabrał mnie do rynku. Nic nadzwyczajnego. Żeby chociaż życzenia były jakieś od serca lub prezent ale nie… ( Tak, wiem co mówiłam. Nie lubię tego dnia, ale jeżeli ktoś chce już coś dla mnie zrobić a ja to widzę, to wypadałoby żeby się postarał a nie tak kurde na odwal się. To nie porządku z tradycją urodzin! )
Wracając do obrażania  jego tradycyjności, jeżeli już w ogóle o jakiejś mowa, to ‘’wielkie świętowanie’’, skończyło się na przytuleniu mnie na pasach, kiedy czekaliśmy na zielone światło, i wybąkaniu ‘’wszystkiego najlepszego z okazji urodzin’’. Jestem pewna że ruda wiewiórka z orzechem byłaby bardziej kreatywna.
- Chcesz wstąpić do jakiejś kawiarni? – zapytał kiedy spacerowaliśmy wzdłuż jakiejś starej uliczki
- Nie – odparłam bez chwili wahania. Jeżeli wizyta w kawiarni ma wypaść równie żałośnie co składanie życzeń, to naprawdę, wolę sobie to odpuścić.
- Jesteś pewna?
- Tak.
Koniec. Na tym by się skończyły jakiekolwiek pertraktacje. I nie chce obrażać jego męskości, ale gdyby był facetem, po prostu wziąłby mnie za rękę i zaprowadził do tej kawiarni. Najwidoczniej jeszcze nie dorósł…
Zdecydowaliśmy że drogę powrotną, przejdziemy na piechotę . Teraz tak o tym myśląc,  źle zrobiłam, że się zgodziłam. Bardzo źle. Dlaczego? Przez nadnaturalny geniusz mojego chłopaka! Przechodziliśmy akurat koło galerii…
- Chodź, przejdziemy przez galerię (czyt. Chce coś ci tam kupić.) – oczywiście nie powiedział tego, ale jestem pewna że tak to właśnie miało zabrzmieć
- Nie.
- Czemu?
- Wolę iść dworem.
- Ale w galerii jest ciepło.
- I co z tego? Mi tu jest dobrze. Chcesz, to idź sam.
- No dobrze, już dobrze. Pójdziemy dworem.
Tak, jego upartość i zawziętość w tym co robił, zasługiwała naprawdę na nagrodę. Wręczę mu któregoś dnia, nawet taką statuetkę, z grawerem pt ‘’ Za tą świętą zawziętość!’’.
Po trzech godzinach spaceru ( czyt. milczenia i strzelania księżniczkowatych fochów z mojej strony) wróciliśmy do domu. Chyba nie muszę mówić, że żadne z nas nie miało ochoty, na prowadzenie jakiejkolwiek konwersacji? Nawet dobranoc, kiedy kładł się już spać, mi nie powiedział. Po prostu uwalił się koło mnie, na materacu, wziął mnie za rękę i zabrał połowę kołdry, którą byłam opatulona na fotelu. Bardzo delikatnie i z wyczuciem, nie powiem, nie powiem.
Znudzona i przytłumiona dniem, włączyłam telewizor. Ku mojemu ‘’szczęściu’’ na Polsacie, leciała komedia romantyczna. Po mimo że była bardzo stara, to miałam do niej sentyment. Pamiętam, że zawsze oglądałyśmy ją z mamą, a ona powtarzała mi  w tedy ‘’ Widzisz, dziecko? To jedyny film o miłości, który cię czegoś nauczy jak będziesz miała wątpliwości’’. W tedy nie brałam tego jakoś specjalnie do siebie, bo w końcu przez bite 13 lat, żyłam według ideologii, która mówiła że będę mieszkać w starej kamiennicy z kotami. Więc teoretycznie nie miałam żadnych wskazań żeby czerpać z niego jakieś szczególne życiowe lekcje. Ale teraz… po dzisiaj zaczynam się zastanawiać by nie zacząć korzystać z filmowej mądrości...
- Mylisz się Lizzy. Miłość to nie tylko lizanie się co parę metrów, macanie się po dupie i trzymanie za ręcę.
- Ale ja go kocham! – krzyczała bohaterka, tak że musiałam przyciszyć telewizor
- Kocha go twoja macica debilko!
Tak… film był dość… szczery? Wyrafinowany? Nietuzinkowy? W każdym razie oryginalny.
- Jedyne co was trzyma  razem, to chęć dotykania się tam gdzie światło nie dochodzi. Ogarnij się, dziewczyno. Jako twoja przyjaciółka, każę znaleźć ci chłopaka który…
W tym momencie moja ulubiona bohaterka – twardo stąpająca po ziemi Jane – wyjęła listę, którą pokazała niedorozwiniętej Lizzy. Zatrzymałam szybko film i przyjrzałam się jej z ciekawością.

‘’ Znajdź chłopaka, który:’’
- będzie cię szanował codziennie, nawet w tedy kiedy będziesz bez makijażu i w dresach
- będzie cię wspierał w momentach, w których nie chcesz być wspierana
- codziennie będzie cię uszczęśliwiał
- będzie mówił że cię kocha, tak często aż będziesz miała tego dość
- będzie cię rozśmieszał do łez ale równocześnie denerwował jak nikt inny
- będzie cię słuchał i szanował twoje zdanie, wyżej niż zdanie własnej matki
- będzie pożyczał ci bluzę jak będzie ci zimno
- będzie kupował ci prezenty i zabierał do kawiarni, po mimo tego że nie chcesz by wydawał na ciebie swoje pieniądze
- będzie twoja kopią
- będzie wywoływał uśmiech na twojej twarzy każdego dnia

                 Wraz z jej przeczytaniem, zaczęłam wątpić w przyszłość naszego związku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bądź szczery, tylko to ;)